poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 4.

Perspektywa Joego.


Do mojej sypialni wbiegł zdenerwowany Thomas.
- Tatusiu Kayla cię woła. Ale tak szybciutko.
Zwlokłem się z łóżka i poszedłem do pokoju córki. To co tam zobaczyłem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Ten dupek obmacywał mi dziecko! Czym prędzej chwyciłem go za ramiona i zepchnąłem na ziemię, po czym uderzyłem go pięścią w twarz.
- Nauczysz się dupku szanować kobiety?! - krzyknąłem wściekły - Wynoś się i żebym cię więcej nie widział w moim domu!
Podszedłem do Kayli z zamiarem przytulenia jej ale ona odepchnęła mnie i podeszła do Davea. Spoliczkowała go.
- Z nami koniec! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Zniknij mi z oczu! - krzyczała a łzy lały jej się po policzkach.
- Kay... - powiedział szeptem.
- Wynoś się! - wrzasnęła nastolatka.
- Przepraszam. - powiedział jeszcze i opuścił nasz dom. 
- Jestem z ciebie dumny. - powiedziałem i przytuliłem jej rozedrgane ciało do siebie.


Perspektywa Kayli.

Gdyby nie tata, nie wiem co by się mogło stać. Widziałam jak on bije Davea ale jakoś mnie to nie obchodziło. Nie chce go znać. Kochałam dupka. Tata miał rację i to było najgorsze. Nie słuchałam go bo byłam kompletnie zaślepiona. Kiedy Joe chciał mnie przytulić, odepchnęłam go i podchodząc do Evansa spoliczkowałam go.
- Z nami koniec! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Zniknij mi z oczu! - krzyczałam przez łzy.
- Kay... - miał czelność jeszcze się odezwać.
- Wynoś się! - nie wytrzymałam.
- Przepraszam. - powiedział i wyszedł.
Ze łzami w oczach tępo wpatrywałam się w drzwi.
- Jestem z ciebie dumny. - usłyszałam z tyłu. Całkowicie zapomniałam, że tata to wszystko widział.
- Miałeś rację to dupek. - powiedziałam przytulając się do niego.
- Akurat z tego się nie cieszę.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Dobrze, że w końcu go pogoniłaś. Od początku go nie lubiłem. - zaśmiał się - nic ci nie zrobił? - zapytał z troską w głosie.
- Nie zdążył. 
- Całe szczęście, że Tomas mnie obudził.
- Tak muszę mu podziękować. 
- Dobrze ale jutro. Teraz idź spać. 
Przytaknęłam i położyłam się do łóżka.


Perspektywa Davea.


Ona mi tego nigdy nie wybaczy. No i po co mi to było? Jestem idiotą. Kretyn. Muszę to naprawić. Tylko jak? Jeżeli ona nie będzie chciała ze mną rozmawiać, ( a na pewno nie będzie ) , to na pewno mi się nie uda. Muszę coś wymyślić. Obawiam się tylko, że nie uda mi się jej przekonać. Kocham ją i wszystko spieprzyłem. Muszę ochłonąć. Coś zrobić muszę, to na pewno.


Perspektywa Kayli.


Nie mogłam zasnąć. Obracałam się w łóżku z boku na bok. W końcu nie wytrzymałam. Usiadłam, wzięłam laptopa i włączyłam go. Zegar wskazywał 3 w nocy. Cały czas przez myśli przechodziło mi pytanie : "jak on mógł mi to zrobić?". Potraktował mnie jak szmatę... Odłożyłam komputer. Objęłam kolana rękami i oparłam na nich głowę. Z oczu spływały mi łzy, jedna po drugiej. To było dla mnie zbyt wiele. Zamknęłam drzwi na klucz, usiadłam na parapecie. Przez szybę oświetlały mnie tylko promienie księżyca. Nie przestawałam płakać. Dałam upust emocjom, które się we mnie kotłowały. Jedna z najważniejszych dla mnie osób, zawiodła mnie. Wiedziałam, że nigdy nie będę w stanie mu tego wybaczyć. Od dziś Dave dla mnie nie istnieje. Przymknęłam oczy i zatopiłam się w ciszy, która w tym momencie dawała mi ukojenie. Zawsze będę go kochać ale nigdy mu nie zaufam. Choćby błagał, nie dostanie drugiej szansy. 
Około 6 położyłam się w nadziei, że uda mi się zasnąć. Nie obchodziła mnie szkoła. Nic mnie nie obchodziło. Usłyszałam pukanie do drzwi, które zignorowałam.
- Kayla spóźnisz się do szkoły. - usłyszałam głos mamy. 
Łzy zebrały mi się w oczach by zaraz zrobić nowe ślady na moich policzkach. Nie dość, że zerwałam z Davem, to jeszcze ona. A teraz zachowuje się jakby nigdy nic. Zakryłam głowę kołdrą. Miałam dosyć, kolejna próba dostania się do mojego pokoju.
- Kayla. - usłyszałam tym razem głos Joego - Nie możesz odcinać się od świata. Wyjdź. Nie musisz iść dzisiaj do szkoły ale przynajmniej coś zjedz. 
Na samą myśl o jedzeniu robiło mi się niedobrze.
- Zostawcie mnie w spokoju! - to jedyne co udało mi się wykrztusić.
Na szczęście ojciec nie nalegał. Wstałam i weszłam do łazienki. To co zobaczyłam w lustrze w ogóle mnie nie zdziwiło. Stała przede mną brunetka z opuchniętymi od łez oczami, rozmazanym makijażem i rozczochranymi włosami. Postanowiłam chociaż trochę doprowadzić się do porządku. Obmyłam twarz zimną wodą, wzięłam prysznic po czym ubrałam się w luźne szare dresy i włosy spięłam w niechlujnego warkocza. Usiadłam na podłodze w łazience. Wyjęłam z szuflady mały, błyszczący, ostry przedmiot i zrobiłam nim dwa nacięcia na skórze. Poczułam jak wraz z krwią wypływają ze mnie wszystkie złe emocje. Zabandażowałam rękę i wróciłam do pokoju, z którego nie miałam zamiaru wychodzić. Przynajmniej na razie.
 




No witajcie kochani :** Przepraszam, że aż tyle musieliście czekać ale jestem na obozie sportowym i dopiero teraz miałam okazję żeby napisać. Mamy tak rozplanowany dzień, że nie mam w ogóle czasu.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :). Pozdrawiam. Buziaki ;**
-MG. <3

3 komentarze:

  1. Rozdział spoczko, czekam na więcej :)
    P.S.
    pozdrów pozostałych obozowiczów

    OdpowiedzUsuń
  2. No to zaczęło się trochę dziać, ale nie podoba mi się to, że Kayla się pocięła. Rozumiem są problemy, ale to żadne wyjście. No i dobrze, że z tym chłopakiem to koniec.
    Pozdrów obozowiczów x

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny, bardzo fajny... świetny!

    OdpowiedzUsuń