Perspektywa Joego.
Trzaskając drzwiami wszedłem do domu i co zastałem? Moja żona Sara siedziała na kanapie całkowicie pijana. Nawet nie zauważyła mojego wejścia.
- Co to ma być do cholery!? - krzyknąłem zdenerwowany.
- Joe a co ty tu robisz? - spytała obojętnie kobieta.
- To ja się pytam co ty wyprawiasz?! Jesteś całkowicie pijana! Masz dzieci zapomniałaś o tym?!
Sara milczała. Siedziała ze spuszczoną głową, wpatrując się w swoje ręce.
- Przepraszam. - wydukała po chwili ciszy.
Westchnąłem. Podszedłem do niej i objąłem ją ramieniem.
- Co się z tobą dzieje? - spytałem patrząc jej w oczy.
- Sama nie wiem.
- Gdzie dzieci?
- Na górze.
Wstałem i ruszyłem w kierunku pokoju Kayli. Drzwi były zamknięte więc lekko zapukałem.
- Kayla, to ja tata.
Zamek wydał charakterystyczny dźwięk i chwilę później trzymałem córkę w ramionach.
- Ona mnie uderzyła tato. Thomasa też. - mówiła łkając.
Kiedy weszliśmy do pokoju zauważyłem Davea. Nie ukrywam, że nie lubię tego chłopaka i wolałbym żeby moje dziecko znalazło sobie innego partnera, jednak teraz byłem wdzięczny, że zajął się Kaylą i Thomasem kiedy mnie nie było.
Skinąłem głową w jego stronę co odwzajemnił.
- Tommie nic ci nie jest? - przytuliłem chłopca.
- Nie tatusiu. Dlaczego mamusia mnie uderzyła? Ja nic nie zrobiłem.
- Nigdy więcej cię nie uderzy kochanie.
Pod nosem chłopca zauważyłem zaschniętą krew. Przeraziłem się.
- Kayla? - spytałem nie dowierzając.
- To ona. Gdybym go nie zabrała to nie wiem co by mu zrobiła.
Zacisnąłem usta w wąską linię i bez słowa skierowałem się do salonu gdzie znajdowała się Sara. Już nie pierwszy raz straciła nad sobą kontrolę, a ja nie będę patrzył jak bezkarnie krzywdzi moje dzieci. Wszedłem do pokoju.
- Chcę rozwodu. Masz dwa tygodnie na opuszczenie mojego domu. - rzuciłem po czym wyszedłem, zadowolony ze swojej decyzji. Kocham żonę ale tak być nie może. To jedyne wyjście. Ruszyłem do sypialni i po umyciu się poszedłem spać.
Perspektywa Sarah.
- Rozwodu? Co? - dpoiero po chwili dotarło do mnie znaczenie słów Joego. Nie to niemożliwe. Co ja zrobiłam? Łzy wylewały się z mych oczu niczym wodospad. Muszę ochłonąć. Czeka mnie poważna rozmowa z małżonkiem. Jak mogłam być tak nieodpowiedzialna? Położyłam się na kanapie w nadziei, że uda mi się zasnąć.
Perspektywa Kayli.
- Dziękuję, że przyjechałeś. - powiedziałam przytulając się do Davea.
- Daj spokój, to żaden kłopot. Twoje problemy są moimi. - powiedział i pocałował mnie w czoło. - A tak skoro sytuacja już opanowana... to o co chodzi z tym Londynem? - zapytał.
- Co? A skąd ty wiesz o Londynie? - zapytałam zaskoczona.
- Em mi powiedziała i nie była zbyt zadowolona z tego, że musi tam jechać. - chłopak zachichotał w czym mu zawtórowałam.
- Tak, hmmm... Robimy sobie taki babski wypad, żeby trochę od was odpocząć. - puściłam mu oczko.
- Odpocząć? - Dave zrobił naburmuszoną minę.
- Oj nie wkurzaj się Kocie. Wytrzymasz ten tydzień czy dwa. Mamy prawie wakacje nie? Więc nie będziesz się musiał martwić samotnością. - dałam mu buziaka w usta.
- No dobra ale masz codziennie pisać, dzwonić i w ogóle.
Zaśmiałam się i z powagą na twarzy, przyłożyłam rękę do piersi. - Z ręką na sercu, obiecuję.
Ledwo powstrzymywałam śmiech.
- Nie kpij sobie. Martwię się po prostu. - przytulił mnie.
- Ale ja jeszcze nie jadę. Koncert jest za miesiąc.
- No dobrze ale miesiąc szybko zleci.
- Dasz radę. Masz Iana, Cece i Rafea.
- Oni nie zastąpią mi ciebie.
- Ooooo... słodki jesteś wiesz?
- Wiem... - jego twarz przyozdobił przepiękny uśmiech.
- I skromny. - zaśmiałam się. - Dobra nie będę cię dłużej zatrzymywać. Zmykaj do domu. - oderwałam się od niego i klepnęłam w tyłek.
- Już mnie wyganiasz?
- Mhmm...
- A wiesz, że mnie się nie wygania? - mówił zbliżając się do mnie.
- Nie wiedziałam. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy cofając się. W końcu musiałam się zatrzymać, bo na drodze stała ściana. Dave przyparł mnie do niej i złapał moje nadgarstki tak abym nie mogła mu uciec.
- To już wiesz. - powiedział i wpił się w moje usta.
Jego ręce puściły moje i zjechały na talię. Wplotłam palce w jego włosy tym samym przyciągając go bliżej. Zsunął ręce na moje pośladki i mnie podniósł. Oplotłam nogami jego biodra. Dave przeniósł pocałunki na moją szyję. Serce biło mi jak szalone. Oboje ciężko oddychaliśmy. Chłopak położył mnie na łóżku i wrócił do pocałunków. Jego ręce znalazły się na moich plecach a później na brzuchu. Wiedziała do czego to zmierza dlatego odepchnęłam go od siebie. Jednak chłopak nic nie robiąc sobie z moich protestów kontynuował przerwaną czynność. Chwilę później tak jak on nie miałam już bluzki.
- Dave... - powiedziałam błagalnie, wiedząc, że jest ode mnie silniejszy i i tak nie mam szans. On jednak totalnie mnie ignorował.
- Dave. - powiedziałam głośniej, kiedy zabrał się za rozpinanie moich spodni.
Nic.
- Dave do cholery, przestań! - krzyknęłam.
Byłam zdana tylko na siebie, bo tata spał piętro wyżej a pijana matka na pewno nic nie zauważy.
- Dave!
- Tym razem mi nie uciekniesz. - powiedział.
Teraz byłam przerażona. Nie chciałam stracić dziewictwa w ten sposób.
- Dave proszę przestań. - błagałam już prawie płacząc.
Chłopak uporał się już z naszymi spodniami i oboje byliśmy w samej bieliźnie. Drzwi były zamknięte na klucz. Zdecydowałam się, że spróbuję swoich sił. Najmocniej jak umiałam zepchnęłam nastolatka z łóżka i czym prędzej pobiegłam do drzwi. Przekręciłam klucz, ale nic więcej nie dałam rady zrobić. Dave złapał mnie w talii i brutalnie rzucił na łóżko. Chwilę później dzięki Bogu do pokoju wszedł Thomas.
- Tom biegnij po tatę, szybko! - krzyknęłam.
Dave wydawał się niczego nie zauważać i zabrał się za rozpinanie mojego stanika, co mu się jednak nie udało, bo do pokoju wbiegł wściekły Joe.
HEJ, HEJ, HEJ!!!
Co u Was? Dlaczego nie komentujecie? :( Przykro mi, że jest tak mało komentarzy. Proszę Was o opinię. One naprawdę dają ogromnego kopa. Nawet nie wiecie jak każdy komentarz cieszy.
Życzę miłego czytania i do następnego ;** ♥.
Jestem już i komentuję.
OdpowiedzUsuńNo to się w tym rozdziale, kochana dzieje!
Ja wiedziałam! Od początku nie lubiłam Dave'a, a tak w ogóle to kojarzy mi się z Kaczorem Donaldem, ale to szczegół :))
Dawaj kolejny xx
Aj. jest dobrze...
OdpowiedzUsuńUrwałaś w niemożliwie najgorszym momencie...Ahhh... no cóż, czekam na następny. Ciekawe co się wydarzy..
Więceeeeeeeeej.!!! :-)
OdpowiedzUsuń