niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 3.

Perspektywa Joego.

Trzaskając drzwiami wszedłem do domu i co zastałem? Moja żona Sara siedziała na kanapie całkowicie pijana. Nawet nie zauważyła mojego wejścia.
- Co to ma być do cholery!? - krzyknąłem zdenerwowany.
- Joe a co ty tu robisz? - spytała obojętnie kobieta.
- To ja się pytam co ty wyprawiasz?! Jesteś całkowicie pijana! Masz dzieci zapomniałaś o tym?!
Sara milczała. Siedziała ze spuszczoną głową, wpatrując się w swoje ręce.
- Przepraszam. - wydukała po chwili ciszy.
Westchnąłem. Podszedłem do niej i objąłem ją ramieniem.
- Co się z tobą dzieje? - spytałem patrząc jej w oczy.
- Sama nie wiem.
- Gdzie dzieci?
- Na górze.
Wstałem i ruszyłem w kierunku pokoju Kayli. Drzwi były zamknięte więc lekko zapukałem. 
- Kayla, to ja tata.
Zamek wydał charakterystyczny dźwięk i chwilę później trzymałem córkę w ramionach.
- Ona mnie uderzyła tato. Thomasa też. - mówiła łkając.
Kiedy weszliśmy do pokoju zauważyłem Davea. Nie ukrywam, że nie lubię tego chłopaka i wolałbym żeby moje dziecko znalazło sobie innego partnera, jednak teraz byłem wdzięczny, że zajął się Kaylą i Thomasem kiedy mnie nie było. 
Skinąłem głową w jego stronę co odwzajemnił.
- Tommie nic ci nie jest? - przytuliłem chłopca.
- Nie tatusiu. Dlaczego mamusia mnie uderzyła? Ja nic nie zrobiłem.
- Nigdy więcej cię nie uderzy kochanie.
Pod nosem chłopca zauważyłem zaschniętą krew. Przeraziłem się.
- Kayla? - spytałem nie dowierzając. 
- To ona. Gdybym go nie zabrała to nie wiem co by mu zrobiła.
Zacisnąłem usta w wąską linię i bez słowa skierowałem się do salonu gdzie znajdowała się Sara. Już nie pierwszy raz straciła nad sobą kontrolę, a ja nie będę patrzył jak bezkarnie krzywdzi moje dzieci. Wszedłem do pokoju.
- Chcę rozwodu. Masz dwa tygodnie na opuszczenie mojego domu. - rzuciłem po czym wyszedłem, zadowolony ze swojej decyzji. Kocham żonę ale tak być nie może. To jedyne wyjście. Ruszyłem do sypialni i po umyciu się poszedłem spać.

Perspektywa Sarah.

- Rozwodu? Co? - dpoiero po chwili dotarło do mnie znaczenie słów Joego. Nie to niemożliwe. Co ja zrobiłam? Łzy wylewały się z mych oczu niczym wodospad. Muszę ochłonąć. Czeka mnie poważna rozmowa z małżonkiem. Jak mogłam być tak nieodpowiedzialna? Położyłam się na kanapie w nadziei, że uda mi się zasnąć.

Perspektywa Kayli.

- Dziękuję, że przyjechałeś. - powiedziałam przytulając się do Davea.
- Daj spokój, to żaden kłopot. Twoje problemy są moimi. - powiedział i pocałował mnie w czoło. - A tak skoro sytuacja już opanowana... to o co chodzi z tym Londynem? - zapytał.
- Co? A skąd ty wiesz o Londynie? - zapytałam zaskoczona.
- Em mi powiedziała i nie była zbyt zadowolona z tego, że musi tam jechać. - chłopak zachichotał w czym mu zawtórowałam.
- Tak, hmmm... Robimy sobie taki babski wypad, żeby trochę od was odpocząć. - puściłam mu oczko.
- Odpocząć? - Dave zrobił naburmuszoną minę.
- Oj nie wkurzaj się Kocie. Wytrzymasz ten tydzień czy dwa. Mamy prawie wakacje nie? Więc nie będziesz się musiał martwić samotnością. - dałam mu buziaka w usta.
- No dobra ale masz codziennie pisać, dzwonić i w ogóle. 
Zaśmiałam się i z powagą na twarzy, przyłożyłam rękę do piersi. - Z ręką na sercu, obiecuję.
Ledwo powstrzymywałam śmiech.
- Nie kpij sobie. Martwię się po prostu. - przytulił mnie.
- Ale ja jeszcze nie jadę. Koncert jest za miesiąc.
- No dobrze ale miesiąc szybko zleci.
- Dasz radę. Masz Iana, Cece i Rafea.
- Oni nie zastąpią mi ciebie.
- Ooooo... słodki jesteś wiesz?
- Wiem... - jego twarz przyozdobił przepiękny uśmiech.
- I skromny. - zaśmiałam się. - Dobra nie będę cię dłużej zatrzymywać. Zmykaj do domu. - oderwałam się od niego i klepnęłam w tyłek.
- Już mnie wyganiasz?
- Mhmm...
- A wiesz, że mnie się nie wygania? - mówił zbliżając się do mnie.
- Nie wiedziałam. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy cofając się. W końcu musiałam się zatrzymać, bo na drodze stała ściana. Dave przyparł mnie do niej i złapał moje nadgarstki tak abym nie mogła mu uciec.
- To już wiesz. - powiedział i wpił się w moje usta.
Jego ręce puściły moje i zjechały na talię. Wplotłam palce w jego włosy tym samym przyciągając go bliżej. Zsunął ręce na moje pośladki i mnie podniósł. Oplotłam nogami jego biodra. Dave przeniósł pocałunki na moją szyję. Serce biło mi jak szalone. Oboje ciężko oddychaliśmy. Chłopak położył mnie na łóżku i wrócił do pocałunków. Jego ręce znalazły się na moich plecach a później na brzuchu. Wiedziała do czego to zmierza dlatego odepchnęłam go od siebie. Jednak chłopak nic nie robiąc sobie z moich protestów kontynuował przerwaną czynność. Chwilę później tak jak on nie miałam już bluzki.
- Dave... - powiedziałam błagalnie, wiedząc, że jest ode mnie silniejszy i i tak nie mam szans. On jednak totalnie mnie ignorował.
- Dave. - powiedziałam głośniej, kiedy zabrał się za rozpinanie moich spodni.
Nic.
- Dave do cholery, przestań! - krzyknęłam.
Byłam zdana tylko na siebie, bo tata spał piętro wyżej a pijana matka na pewno nic nie zauważy.
- Dave!
- Tym razem mi nie uciekniesz. - powiedział.
Teraz byłam przerażona. Nie chciałam stracić dziewictwa w ten sposób.
- Dave proszę przestań. - błagałam już prawie płacząc.
Chłopak uporał się już z naszymi spodniami i oboje byliśmy w samej bieliźnie. Drzwi były zamknięte na klucz. Zdecydowałam się, że spróbuję swoich sił. Najmocniej jak umiałam zepchnęłam nastolatka z łóżka i czym prędzej pobiegłam do drzwi. Przekręciłam klucz, ale nic więcej nie dałam rady zrobić. Dave złapał mnie w talii i brutalnie rzucił na łóżko. Chwilę później dzięki Bogu do pokoju wszedł Thomas. 
- Tom biegnij po tatę, szybko! - krzyknęłam.
Dave wydawał się niczego nie zauważać i zabrał się za rozpinanie mojego stanika, co mu się jednak nie udało, bo do pokoju wbiegł wściekły Joe.



HEJ, HEJ, HEJ!!!
Co u Was? Dlaczego nie komentujecie? :( Przykro mi, że jest tak mało komentarzy. Proszę Was o opinię. One naprawdę dają ogromnego kopa. Nawet nie wiecie jak każdy komentarz cieszy. 
Życzę miłego czytania i do następnego ;** ♥.


niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 2.

Perspektywa Kayli.

Dave. Kocham go za to, że zawsze jest przy mnie kiedy tego potrzebuję. Jest to średniego wzrostu blondyn. Ma niebieskie oczy i piękny uśmiech. Jego sylwetka jest idealna, ponieważ jest on kapitanem drużyny siatkarskiej.


Perspektywa Davea.

Kiedy wszedłem do domu, od razu pobiegłem schodami prowadzącymi do jej pokoju. Płakała. Siedziała na łóżku z nogami przy brodzie. Drżała. Podszedłem i objąłem ją ramieniem, lekko kołysząc pocałowałem ją w głowę. Dziewczyna wtuliła się we mnie i ścisnęła w rękach moją koszulkę. Przyciągnąłem ją bliżej do siebie.
- Przepraszam... - załkała w moją pierś.
- Ciii... - uspokajałem ją dalej kołysząc jej ciałem.
Po 10 minutach Kayla oderwała się ode mnie i wycierając nos i oczy usiadła po turecku na łóżku.


                                                  Perspektywa Kayli.

Wpatrywałam się w swoje dłonie, czując na sobie wzrok Davea.
- Co się stało. - spytał niepewnie.
Opowiedziałam mu całe zajście. On przytulił mnie i szepnął, że wszystko będzie dobrze ale ja sama w to nie wierzyłam. Matka już nie pierwszy raz wróciła do domu w takim stanie, ale jeszcze nigdy nie podniosła na mnie ręki. 
Nagle usłyszałam płacz Thomasa. Nie zważając na Davea, wybiegłam z pokoju i wparowałam do salonu. To co tam zobaczyłam przeraziło mnie. 
Thomas leżał na ziemi zwinięty w kłębek na podłodze i płakał a z jego nosa płynęła krew.
Moja matka natomiast pochylała się nad nim i krzyczała. Już podnosiła rękę żeby go uderzyć, kiedy pchnęłam ją na kanapę, złapałam brata w ramiona i czym prędzej udałam się do siebie. Dave zamknął drzwi na klucz.
- Podaj mi apteczkę, jest w łazience. - powiedziałam do nastolatka.
Na szczęście miałam w pokoju własną. 
- Nie płacz skarbie. - szeptałam do malucha słowa pocieszenia tak jak przed chwilą robił to mój chłopak.
Gdy dostałam apteczkę, wyjęłam z niej chusteczki higieniczne i zaczęłam tamować krew nie ubłagalnie lecącą z nosa Thomasa. 
- Otwieraj gówniaro! - usłyszałam głos Sary, która bezskutecznie próbowała dostać się do mojego pokoju. 
Usiadłam na łóżku i posadziłam sobie brata na kolanach, a Dave objął mnie w pasie i przytulił. Kiedy malec zasnął, położyłam go obok i wzięłam do ręki telefon. Wybrałam numer do ojca.
- Tato?
- Cześć córcia co tam?
- Kiedy będziesz w domu?
- Za jakąś godzinę. Stało się coś?
- Nie... To znaczy tak. Chodzi o mamę. 
- Co się stało? 
- Lepiej żebyś zobaczył to na własne oczy. - powiedziałam. - Nic jej nie jest. - dodałam szybko. - Tylko trochę nie jest sobą.
- Postaram się być za 30 minut.
- Ok. Kocham Cię. Pa.
- Ja Ciebie też. Pa. - rozłączył się.

- I co? - odezwał się Dave. 
- Powinien być za jakąś godzinę. Może mniej. 
Westchnęłam i podeszłam do okna.
Poczułam jak ręce Davea obejmują mnie w talii i  jak jego usta całują mój kark. Odwróciłam się do niego przodem co wykorzystał i wpił się w moje usta. Posadził mnie na parapecie i gładził dłońmi moje uda. Jako pierwsza oderwałam się od niego.
- Dziecko śpi. - powiedziałam tuż przy jego ustach. 
Dave tylko się uśmiechnął i ponownie mnie pocałował ale tym razem bardziej namiętnie. Wplątałam palce w jego włosy i odwzajemniłam pocałunek.
- Kayla? - usłyszałam głos Thomasa.
- Tak kochanie? - oderwałam się od niezadowolonego nastolatka i podbiegłam do brata.
- Dlaczego ona to zrobiła?
- Mamusia nie chciała.
- Właśnie, że chciała. Ja przecież nic nie zrobiłem. - powiedział malec i wtulił się w moje ramiona. 
- Wszystko będzie dobrze skarbie. Obiecuję.
Nagle usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi wejściowych i pierwsze odgłosy kłótni pomiędzy rodzicami.


***

Hej Wam przepraszam, że taki krótki ale czas niestety nie pozwolił mi na dłuższy. Życzę miłego czytania ;*. Proszę o opinie.   Buziaki ♥.
-MG. ♥

:)